Zapowiadali się na bycie przyszłością, polskiej piłki, mieli dawać nam wiele powodów do radości. Dali rozczarowania, stratę wiary w futbol i skończyli dosyć marnie. Oto 10 najbardziej przerastających oczekiwaniami w stosunku do jakości polskiego futbolu w tym stuleciu.
10. Gracjan Horoszkiewicz
Przykład piłkarza z gatunku, jak ich nie widać, to dobrze. Piłkarz który był chwalony w Polsce, grał na poziomie podobno w młodej drużynie Herthy. Podobno to słowo klucz. Do naszego kraju ten wychowanek Zagłębia Lubin wrócił w 2014 roku, w zasadzie do Cracovii, ale w praktyce dołączył do Podbeskidzia. Ależ się jaraliśmy tym transferem w Polsce, że wreszcie zobaczymy ten wielki talent. Przez półtora roku zagrał w lidze 4 razy i pokazał, że poziom Ekstraklasy go przerasta. Nie dał sobie rady również na wypożyczeniu w Chrobrym. Wiosną tego roku widziano go w niemieckiej okręgówce. Teraz słuch o nim zaginął.
9. Mariusz Sacha
Gdy zaczynał pokazywać swoje umiejętności w Podbeskidziu, porównywano go chociażby do Jacka Krzynówka. Szybko więc zaczęły się nim interesować kluby z Ekstraklasy, dzięki czemu w 2009 roku dołączył do Cracovii. W Ekstraklasie zadebiutował w sezonie 2009/10, gdy w barwach „Pasów” strzelił nawet 5 goli w 21 ligowych występach. Niestety kolejny sezon był dla niego tragiczny, poważna kontuzja, potem powrót do debiutującego w Ekstraklasie Podbeskidzia i niestety to nie pozwoliło się byłej gwieździe odbudować, pokopał jeszcze w Bytomiu i Stalowej Woli, po czym w 2014 roku zdecydował się z przyczyn zdrowotnych zakończyć karierę w wieku raptem 27 lat.
8. Kamil Oziemczuk
Kiedy wyjeżdżał z Górnika Łęczna do AJ Auxerre wydawało się, że niedługo podbije Ligue 1. Miał szansę trenować obok jednego z najlepszych wówczas polskich napastników – Ireneusza Jelenia. Niestety w Auxerre Oziemczuk grał tylko w rezerwach. W Auxerre mu nie wyszło, a do Polski nie wracał jak człowiek spełniony, do tego wylądował w Motorze Lublin, a potem Górniku Łęczna. Jakoś tam sobie radził, więc dla wielu szokiem było gdy w 2013 roku (w sezonie gdy klub z Lubelszczyzny wrócił do Ekstraklasy) wylądował w Orlętach Radzyń Podlaski, po chwili była Avia Świdnik, a dziś jest o krok od powrotu na szczebel centralny będąc ważną postacią Motoru Lublin. Pomyśleć, że gdy był młody uznawano go za przyszłość ataku reprezentacji.
7. Rafał Leszczyński
Pamiętacie początek Adama Nawałki w reprezentacji Polski i pierwsze powołania? Ciężko zapomnieć, trzeba jednak przyznać, że tamte pierwsze powołania pełne były niespodzianek, ale największą po której ludzie pukali się w głowę było powołanie wspomnianego wyżej bramkarza, wtedy reprezentującego Dolcan Ząbki. Leszczyński w kadrze nawet zagrał, w trakcie zgrupowania ligowców w styczniu 2014 roku. Niedługo później dołączył do Piasta i myślałem, jak pewnie wielu „No teraz to on pokaże co potrafi”. Pokazał. Przegrał i ze Szmatułą i z Rusovem i przy jego nazwisku możemy postawić równe 0 występów w najwyższej klasie rozgrywkowej. Dziś gra w Podbeskidziu, chociaż i tam nie ma pewnego placu gry. Jeden z niewielu wobec których Adam Nawałka się pomylił.
6. Mateusz Możdżeń
Jak to się mówi „umie strzelać z dystansu”. Pamiętamy świetnie gola którego strzelił Manchesterowi City, to wciąż piłkarz grający na wysokim poziomie (bądź co bądź regularnie pierwsza jedenastka w Koronie), ale gdy wchodził do Lecha sądzono, że będzie w przyszłości podstawowym środkowym pomocnikiem kadry i grał na zachodzie, a niestety Lech to najbardziej na zachód wysunięty klub w jakim dotąd grał.
5. Sebastian Tyrała
Pierwszy używając popularnego obecnie słowa „zrepolonizowany” piłkarz dla kadry, swój jedyny mecz z orzełkiem na piersi zaliczył za czasów Leo Beenhakera. Wychowywał się w Borrusii Dortmund, obok chociażby Marcusa Piosska i Michaiła Aleksandrowa. Niestety przez następne lata piłkarz obijał się po 2 i 3.Bundeslidze. Ostatecznie jednak w końcu trafił do Bundesligi, wraz z Greuter Furth. Pomocnik przez lata trapiony przez kontuzje, pojawił się w najwyższej klasie rozgrywkowej Niemiec, zaprezentował z dobrej strony i zerwał więzadła. To był zasadniczo jego koniec. Dziś występuje w rezerwach FSV Mainz.
4. Michał Janota
Gdy był w Feyenordzie Rotterdam wszyscy sądzili, przecież przez ten klub do wielkiej kariery ruszył Ebi Smolarek, a Janota wspaniały wonder kid z FM-a trafił by się rozwijać do Korony. Z początku jeszcze nie wyglądał najgorzej, ale z dnia na dzień prezentował się gorzej. W końcu pozbyto się go i trafił do Pogoni, a w zasadzie do rezerw szczecińskiej drużyny, tam mu mówiąc delikatnie nie wyszło i pomocną dłoń w jego stronę wyciągnął Leszek Ojrzyński, ściągając go do Górnika Zabrze. W tamtym sezonie (2015/16) w Ekstraklasie był tylko jeden bardziej bezproduktywny skrzydłowy – Miłosz Przybecki w Pogoni. Ekstraklasa w końcu jednak wypluła Janotę, który średnio sobie poradził w Podbeskidziu, a obecnie próbuje się odbudować pod okiem Zbigniewa Smółki w Stali Mielec.
3. Krzysztof Król
Jeden z niewielu Polaków mogących wpisać sobie w CV nazwę Real Madryt. Trafił on do młodej drużyny wraz z Kamilem Glikiem i Szymonem Matuszkiem i podczas gdy pierwszy z nich jest liderem defensywy aktualnego mistrza Francji, a drugi kapitanem lidera LOTTO Ekstraklasy – Król prowadzi szkółkę w USA. Co poszło nie tak? Po pierwsze to przykład przerośniętego ego, jak chociażby słynny wywiad na Weszło. Myślano, że wreszcie mamy lewego obrońcę na poziomie którego może zobaczymy w przyszłości w Madrycie, Sewilli lub Manchesterze. Skończyło się na Jagielloni i Polonii Bytom.
2. Ariel Borysiuk
W sumie może byłby niżej, ale pamiętajmy, że Borysiuk gdy debiutował w Legii został uznany za przyszłego defensywnego pomocnika numer 1w naszym kraju, w rankingach młodzieży na tej pozycji wyprzedzał chociażby Grzegorza Krychowiaka i Bartosza Salamona. Tymczasem Ariel najpierw odbił się od 2.Bundesligi, potem od rosyjskiej Premier Ligi, wrócił do Polski, dawał radę w Lechii, wrócił do Legii, został powołany do reprezentacji, trafił do QPR, był jeszcze wiosną ponownie wypożyczony do Gdańska i obecnie ma w Queens Park ważną rolę – sprawdza jakość krzesełek na stadionowych trybunach.
1. Dawid Janczyk
Dobra nie mogło być innego wyboru. Ciężko znaleźć większy niewypał niż Janczyk, o którym pół roku temu pojawił się na naszych łamach długi tekst. Ja więc się nie będę dodatkowo pastwić nad tym biednym człowiekiem, którego zniszczył nałóg.
Komentarze